E. Munch, KRZYK
Strategia rządzenia przez chaos jest bliska wymyślonej przez harwardzkiego wykładowcę, Johna Kottera „metodzie zarządzania zmianą”. Polega ona na doprowadzeniu grupy celowanej (w tym wypadku firmy) do zmiany, która teoretycznie nie jest jej ani niezbędna, ani potrzebna. Aby zmodyfikować zachowanie grupy, jej kulturę (kod behawioralny) - gdy nie ma takiej potrzeby - i aby uniknąć frontalnego oporu, należy posłużyć się strategią podstępu, tak aby grupa sama doszła do wniosku, że zmiany potrzebuje. Metoda ta dzieli się na 8 etapów, z których pierwszy zakłada wytworzenie w grupie celowanej poczucia nagłej potrzeby. Najlepiej służy temu chaos, bo w nim rodzi się potrzeba porządku. Ludzie zmęczeni chaosem zapragną porządku i przyjmą zaproponowaną im propozycję zaradzenia chaosowi.
Lucian Cerise, francuski specjalista od inżynierii społecznej, uważa, że od marca 2020 roku znajdujemy się w takiej właśnie sytuacji – kryzys sanitarny wytworzył nagłą potrzebę, a grupą celowaną jest cała ludzkość. Znajdujemy się w kleszczach inżynierii społecznej, której ostatecznym celem jest, zdaniem L. Cerise’a, wytworzenie zgody na ideę transhumanizmu, czyli nowej formy wiary, w której nie ma miejsca na ludzką wolność. (Więcej o tym, czym jest idea transhumanizmu, można przeczytać tu:
https://klubjagiellonski.pl/2018/03/24/transhumanizm-nowa-forma-wiary-gdzie-nie-ma-miejsca-na-ludzka-wolnosc-rozmowa/ )
Operacja ta zaczęła się w marcu 2020 od sztucznie wytworzonego kryzysu sanitarnego. Strach i panika sprawiły, że obywatele chętnie oddali troskę o siebie w ręce rządów. Zgodzili się na odebranie im praw i swobód, licząc na to, że jest to chwilowe. We Francji - i nie tylko - kryzys sanitarny przeszedł płynnie w wojnę, sztucznie wytworzony i wyolbrzymiony kryzys energetyczny i żywnościowy, strajki, zamieszki podsycane przez rząd, powrót wirusa, groźbę kolejnej pandemii, a nawet wizję jedzenia owadów czy ataku UFO (sic!). Chaos i poczucie zagrożenia będą utrzymywane do momentu, aż społeczeństwa dojrzeją do planowanej zmiany "na lepsze". Przyzwolenie społeczne i nieświadomość tego procesu są dla decydentów kluczowe. Dlatego wszelkie podważanie narracji napotyka tak duże represje. Nie mogą one jednak być frontalne, bo grupa celowana mogłaby się zorientować, że jest manipulowana. Przykładem rozdźwięku między narracją a rzeczywistością był kryzys energetyczny. Na jesieni straszono nas we Francji przerwami w dostawie prądu, brakiem ogrzewania, eksperci telewizyjni dywagowali, czy osoby podłączone do maszyn podtrzymujących życie są priorytetowe czy nie, czy żłobki powinny być ogrzewane powyżej 19 stopni. Straszono limitami grzewczymi, kontrolami obywatelskimi itd. W rezultacie nic takiego nie miało miejsca, owszem zdarzały się chwilowe i celowane problemy, ale tylko po to, aby podtrzymać narrację. Zajęło to społeczeństwo na jakiś czas.
Sama nawet popełniłam wpis na ten temat, choć w tyle głowy miałam podejrzenie oszustwa (narracja przecież potrzebuje mediów, a media potrzebują prądu):
24 lutego 2022 roku wybuchła wojna na Ukrainie. Natychmiast wdrożona została w krajach zachodnich strategia pomocy i promocji Ukrainy (przyjmowanie uchodźców, wszechobecne barwy ukraińskie, wywieszanie flag, promocja kultury, medialne wystąpienia prezydenta Zełeńskiego itd.). Nie podważając faktu, że wojna dzieje się naprawdę, a bezpośrednim agresorem była Rosja, przyznać trzeba, że jest ona świetnym generatorem strachu, trzeba go jednak trochę podkręcić w krajach, które nie są w nią bezpośrednio zaangażowane. Dlatego z pewnością tak szybko się nie skończy - pod pretekstem wojny rządy mogą wiele ugrać. Obywatele zgodzą się na wiele ze strachu przed spadającymi bombami, powszechną mobilizacją czy wybuchem bomby atomowej.
Przez chwilę zajmowaliśmy się też jedzeniem owadów, brakiem mięsa i ogólnie brakami żywności. Zaakceptowaliśmy wysokie podwyżki, ciesząc się, że w ogóle mamy co jeść. Zaakceptowaliśmy podwyżki prądu, ciesząc się, że w ogóle mamy prąd. Akceptujemy wszystko, no bo przecież pandemia i wojna itd. Obecnie uwaga nasza kierowana jest na zamieszki, protesty, niepokoje społeczne - rząd francuski ewidentnie dąży do eskalacji, próbując winą obarczyć skrajną lewicę (nieszczęśliwie dla narracji nie może zagrać kartą homofobii, rasizmu, antyszczepionkowstwa czy antyekologizmu – byłoby spójniej, ale cóż, nie można mieć wszystkiego). Pod ręką jest klimat i kolejna pandemia. To są sztucznie wytworzone i wyolbrzymione problemy, dlatego zamiast skupiać się na nich, trzeba zdmuchnąć kurz i zobaczyć, co miał przykryć - a dokładnie na co my, grupa celowana, się zgodziliśmy.
Na co zgodziliśmy się pod pretekstem kryzysu sanitarnego?
Zgodziliśmy się na zinstrumentalizowanie naszego ciała i ciała naszych dzieci dla wyższego dobra, jakim jest solidarność społeczna. Na poświęcenie osób słabych: dzieci, starców. Poświęcenie pewnej grupy społecznej, w tym wypadku medyków. Wskazano nam, z kim mamy być solidarni, a z kim nie. Zgodziliśmy się na zmianę definicji szczepionki, bezpieczeństwa farmakologicznego, stosunku ryzyka do korzyści, zasady wolnej i nieprzymuszonej zgody, na przedefiniowanie pojęcia eksperymentu medycznego. Zgodziliśmy się na to, aby ograniczono nam swobodę przemieszczania się i dostęp do wielu miejsc życia codziennego. Zgodziliśmy się na swobodę i wolność POD WARUNKIEM. Wydaje nam się, że mamy nad tym kontrolę, że ten warunek był chwilowy (przyjęcie cudownego preparatu), że to była czasowo ograniczona konieczność. Zgodziliśmy się jednak na koncepcję poświęcenia siebie w imię wyższych wartości. Zgodziliśmy się na kontrolę. Zgodziliśmy się też na brak dyskusji, na istnienie jedynej prawdy objawionej i cenzurę wszystkiego, co tą prawdą nie jest. Zgodziliśmy się na to, że zadawanie pytań jest niewłaściwe. Zgodziliśmy się na to, by ograniczono nam władzę rodzicielską (zgoda jednego rodzica na szczepienie dziecka wystarczyła we Francji, a powyżej 16 roku życia w ogóle była zbędna). Zgodziliśmy się na brak swobody oddychania i dyskomfort masek. Zgodziliśmy się na przyduszanie pod maskami własnych dzieci. Zgodziliśmy się na to, że władza może przekraczać granice naszego ciała, że ma do tego prawo. Zgodziliśmy się na eksperyment na naszych ciałach:
Komisja Europejska podczas „kryzysu” i pod pretekstem sytuacji nadzwyczajnej przyznała sobie uprawnienia, których nie ma. Zgodziliśmy się na to. Zaabsorbowana chaosem i narracją, większość obywateli Unii nie śledzi zmian, które dzieją się za naszymi plecami, a które nas bardzo dotyczą. Traktat Antypandemiczny i zwiększenie uprawnień WHO, Europejski Portfel Tożsamości Cyfrowej zawierający dane zdrowotne i de facto sankcjonujący ograniczenie swobód i praw obywatelskich pod pretekstem zdrowotnym. Niewielka grupa obywateli jest świadoma niebezpieczeństwa. Zgadzamy się na kontrolę. Jeżeli nie zatrzymamy tego procesu, nie odbierzemy swoich praw i swobód, maszyna się sama nie zatrzyma. Czy pod pretekstem kryzysu klimatycznego, wojny, kolejnej pandemii damy się zamknąć w gettach w imię solidarności, miłości i tego typu emocjonalnych frazesów?
Przede wszystkim musimy przestać się bać. Przestać się bać tego, czym nas straszą. Następnie analizować, w jakim celu nas straszą. A potem mozolnie i wytrwale walczyć z narracją, ukazywać jej słabe punkty, niespójność, przypominać początki. Ważny jest powrót do początków, bo to pozwala zakwestionować zgodę, której udzieliliśmy. Narrację trzeba stale analizować, bo to największe zagrożenie dla inżynierii społecznej, której sukces polega na małych zwycięstwach, ukrytych pod informacyjnym chaosem. Manipulator zrobi wszystko, żeby nie wrócić do punktu wyjścia, bo to oznaczałoby, że poniósł porażkę. Naszą siłą jest to, że nadal teoretycznie żyjemy w demokracji. Totalitaryzm nie spadnie na nas znikąd, nagle. Czas działa na naszą korzyść. Dzięki temu, że ofiary preparatów MRNa zorganizowały się i walczą we Francji i Niemczech, rośnie świadomość społeczna, wytrącamy decydentom strzykawkę z rąk. I to już jest zwycięstwo. Walka musi się odbywać na płaszczyźnie narracyjnej. Rozwiązania siłowe są na rękę decydentom, bo potęgują chaos i pozwalają na łatwe wytypowanie kozła ofiarnego. Opór robi różnicę, a szeregi przebudzonych powiększają się z dnia na dzień. Czas jest naszym sprzymierzeńcem.
„Wiąże nas nasza miłość i miłość bezgraniczna tych, co pozostali. Tych, co żyją dla nas i stanowią nasz świat. Twarze rodziców, przyjaciół, kształty przedmiotów, które pozostały. I jest to najdroższe, czym możemy się dzielić: przeżycie. I choćby nam zostawiono tylko ciało na szpitalnej pryczy, będzie jeszcze przy nas nasza myśl i nasze uczucia I sądzę, że godność człowieka naprawdę leży w jego myśli i w jego uczuciu”.
T. Borowski, U nas w Auschwitzu
Inspiracja: