Ariane Bilheran, absolwentka prestiżowej École normale supérieure, filozof, psycholog kliniczny, psychiatra, specjalistka min. od „krzywdzenia i molestowania dzieci”, autorka wielu książek, w tym wydanej w 2017 r. „L'imposture des droits sexuels: Ou la loi du pédophile au service du totalitarisme mondial” (Oszustwo praw seksualnych, czyli prawo pedofilskie w służbie globalnego totalitaryzmu) ostrzega publicznie przed niepokojącym procederem postępującej seksualizacji dzieci pod egidą WHO.
W dokumencie opublikowanym przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) „Standardy edukacji seksualnej w Europie” znajdujemy zalecane standardy edukacji seksualnej, które określają, co dzieci i młodzież w zależności od wieku powinny wiedzieć i rozumieć, jakie sytuacje i wyzwania na nie czekają i jak powinny sobie z nimi radzić, a także, jakie wartości i postawy powinny zostać w ich przypadku ukształtowane. Cały tekst w linku poniżej⤵️
Standardy Edukacji Seksualnej WHO
Agenda 2030 przewiduje seksualizację dzieci od narodzin (0 lat). W dokumencie przedstawiono matrycę zawierającą zagadnienia, które powinny zostać omówione z dzieckiem w ramach edukacji seksualnej na określonym etapie rozwoju. Według standardów WHO dzieci w wieku 0-4 powinny min. poznać przyjemność wczesnej masturbacji, 6-9-latki poznawać mają metody antykoncepcji, 9-12-latki omawiać pierwsze doświadczenia seksualne, masturbację i orgazm. W wieku 12-15 młodzi ludzie powinni umieć rozpoznawać objawy ciąży czy chorób przenoszonych drogą płciową. NAUCZANIE TO MA BYĆ OBOWIĄZKOWE, a nie jedynie proponowane, jak informują od 2017 media meinstreamowe. Obowiązek ten będzie wprowadzony za pośrednictwem oddania suwerenności państw członkowskich UE w ręce WHO. Państwa, które nie potwierdzą polityki WHO prawami wewnętrznymi i nie będą wprowadzać obowiązkowego programu edukacji seksualnej, będą płacić kary.
Zdaniem A. Bilheran „mamy do czynienia z masową akcją pedofilskiego uwodzenia – nie możemy bowiem nazwać inaczej przekraczania dziecięcej psychiki i mówienia im o seksualności, kiedy nie są jeszcze dojrzałe i gotowe. WHO usprawiedliwia swoje działania, twierdząc, że celem wczesnej edukacji seksualnej jest prawo do wolności jednostki. Czyli pod pretekstem wolności, WHO daje sobie prawo do wniknięcia do psychiki dzieci po to, by ją skorumpować. Dla naszej wolności, WHO zmusza nas do przeżywania rozkoszy seksualnej według swoich własnych kryteriów, z włączeniem takich szczegółów, jak preferowane pozycje seksualne itp. Jest to dyskurs perwersyjny par excellence. Sama nazwa „edukacja seksualna” odnosząca się do nauczania popędu seksualnego jest perwersją językową. Daje to przyzwolenie dorosłym na inicjowanie w dzieciach czegoś, do czego nie powinni mieć prawa.
A. Bilheran, która od wielu lat analizuje ustrój i zachowania totalitarne i bije na alarm od czasu tzw. kryzysu koronawirusa - więcej tutaj:
uważa, że totalitaryzm „nie jest niczym innym jak właśnie penetracją intymności i kontrolą nad życiem intymnym (w każdym tego słowa znaczeniu) obywateli”. Pod piękną narracją WHO (zapobieganie gwałtom, wykorzystaniu, ochrona przed niekontrolowaną pornografią) kryje się chęć całkowitej kontroli nad życiem intymnym ludzi, poczynając od ich narodzin. Przykład z pornografią jest interesujący - „ponieważ nie mamy kontroli nad tym, co dzieci mogą zobaczyć, lepiej jest, aby zobaczyły to, co my im pokażemy”. Według matrycy WHO rodzice mają wybór między niekontrolowaną ekspozycją ich dzieci na pornografię a kontrolowaną i regulowaną prawnie. Trzeciej opcji – czyli braku ekspozycji na pornografię nie ma!
Jakie jest niebezpieczeństwo wczesnej edukacji seksualnej? Zdaniem autorki „Owoc dojrzewa w swoim własnym tempie. Próbując przyspieszyć ten proces, przekraczamy prawo naturalne. Obecna ideologia zakłada, że dziecko ma być poddane seksualizacji od samego początku. Normalnie rozwijające się dziecko od narodzin posiada płeć i psychikę, ale nie posiada świadomości seksualnej. Fakt, że chłopiec posiada penisa nie oznacza, że musi się nim posługiwać w celach seksualnych. Podobnie jak fakt posiadania nóg nie oznacza automatycznie chodzenia. Natomiast dziecko, u którego ten naturalny proces został przerwany i które zostało poddane przedwczesnej seksualizacji, prezentuje różnego rodzaju patologiczne zachowania, jak np. kompulsywna masturbacja czy „szukanie” oprawcy”.
Agenda wprowadzana jest stopniowo w różnych krajach, w tym Francji. Do gabinetów psychiatrów trafiają dzieci z traumą po ekspozycji w warunkach szkolnych na pewne obrazy i informacje przekazywane im przez nauczycieli czy edukatorów seksualnych. Niestety osoby (w tym specjaliści – psychologowie, psychiatrzy dziecięcy etc.) wyrażające zaniepokojenie czy krytykę Agendy 2030 seksualizacji dzieci są automatycznie wrzucane do worka skrajnej prawicy, homofobii etc. Proceder ten, uważa A. Bilheran, jest częścią wpisującego się w proces totalitarny mobbingowania opozycjonistów - oskarżania, cenzury, odbierania prawa do obrony swojego stanowiska.
Autorka zwraca również uwagę na niebezpieczeństwo, jakim jest skłonność ludzka do bezmyślnego wykonywania poleceń. Tej zimy np. zdarzały się we Francji sytuacje, że pod pretekstem oszczędności energetycznej dzieci uczyły się w salach lekcyjnych, w których temperatura spadała poniżej 15 stopni, a nauczyciele kazali im mimo wszystko zdejmować okrycia wierzchnie, „bo tak wymaga grzeczność” (sic!). Podobnie podczas kryzysu sanitarnego zmuszano dzieci do używania żelu dezynfekującego nawet, gdy ich ręce pokryte były egzemą! W imię posłuszeństwa ideologii profesjonaliści, którzy powinni chronić dzieci rezygnują z własnej odpowiedzialności zawodowej! W czasie pandemii lekarze przestali leczyć, choć jest to ich odpowiedzialność zawodowa. Praca psychologów i psychiatrów dziecięcych polega na ochronie integralności psychicznej dzieci. Znają oni rozwój psychiczny dzieci, wiedzą, że nie wolno ich przedwcześnie uświadamiać seksualnie, kiedy nareszcie zajmą pozycję w tej kwestii? – pyta A. Bilheran.
Źródła: