W kontekście reformy emerytalnej - reformy kluczowej drugiej kadencji Emmanuela Macrona - doświadczamy obecnie we Francji najpoważniejszego ruchu społecznego od 30-40 lat. Zdaniem Monique Pinçon-Charlot, socjolog, która od wielu lat analizuje zachowania bogatej klasy rządzącej, reforma ta jest kroplą, która przelała czarę goryczy. Przeszliśmy od walki klasowej do wojny klasowej. Przemoc i zachłanność niewielkiej, bo reprezentującej raptem 1% francuskiego (podobnie zresztą jak i światowego) społeczeństwa grupy bogaczy, w kontekście zmondializowanego kapitalizmu, ich chęć zawładnięcia każdą formą życia i jej maksymalnej eksploatacji są bezprecedensowe, a apetyt stale rośnie.
Francja jest doskonałym przykładem tej wojny klas, w której stawką jest post-kapitalizm i forma, jaką przybierze. Zdaniem Pinçon-Charlot upadek kapitalizmu w obecnej jego formie jest nieunikniony. Znajdujemy się w systemie kast, w którym kasta rządząca oprócz środków produkcji i wymiany, posiada także środki masowego przekazu, kontroluje absolutnie wszystkie instytucje i zdominowała parlament, który nie reprezentuje już interesów francuskiego społeczeństwa. W samym tylko rządzie Emmanuela Macrona znajduje się 19 milionerów, na czele z premier Elisabeth Borne. Od 2017 roku pięć najbogatszych francuskich rodzin (Arnault, Pinault, Hermes, Wertheimer i Bettencourt) potroiło swoje fortuny.
Pandemia uzmysłowiła części ciężko pracujących obywateli, że w sytuacji kryzysowej to klasa robotnicza trzyma kraj przy życiu, że kasta rządząca ma ją w głębokim poważaniu i oczekuje od niej poświęceń, zaciskania pasa, używając górnolotnych sloganów solidarności społecznej. Przez ostatnie 30 lat związki zawodowe nie odniosły żadnego zwycięstwa, sytuacja klasy średniej i robotniczej się pogarsza, płace maleją, a nierówności społeczne pogłębiają.
Reforma emerytalna, której zdecydowanie nie popiera 70% obywateli, ponownie uderzy w najbiedniejszych. Nie pomaga arogancka postawa Emmanuela Macrona, który odmawia rozmów ze związkowcami, odrzucił dwa wnioski o referendum i straszy siłowym przeprowadzeniem reformy “coûte que coûte” (za wszelką cenę), nie wykluczając ponownego użycia art. 49.3 konstytucji, który pozwala przeprowadzić reformę bez głosowania. Jeśli to zrobi, ryzykuje złożenie przez opozycję wniosku o uchwalenie wotum nieufności wobec rządu, ostatnie doświadczenia z zatwierdzeniem budżetu pokazały jednak, że opozycja woli raczej ścierać się między sobą, aniżeli poprzez wspólne wyrażenie wotum nieufności, stanąć po stronie obywateli.
Rozczarowanie opozycją po ostatnich wyborach parlamentarnych i pogardliwa postawa makronistów zarówno wobec opozycji, jak i zwykłych obywateli, dolała tylko oliwy do ognia niezadowolenia społecznego. Kasta, podczas gdy klasa pracująca ponosi konsekwencje kryzysu pandemicznego, energetycznego, wojny na Ukrainie itd., bawi się, podróżuje, wręcza sobie wzajemnie nagrody i ostentacyjnie manifestuje swoją siłę.
Strajk generalny rozpoczął się 7 marca zorganizowaną przez francuskiego polityka Floriana Philippota symboliczną operacją “escargot” (ślimak) . Objął transport publiczny, sektor energetyczny i sektor usług publicznych. Do strajku przyłączyło się 8 związków zawodowych. Prezydent całkowicie oporny na dialog liczy na osłabienie poparcia opinii publicznej. W tym celu, 17 stycznia spotkał się dyskretnie z przedstawicielami mediów i poinstruował w kwestii języka i komunikacji dotyczących przyszłej reformy emerytalnej. Mimo zakrojonej na szeroką skalę medialnej kampanii antystrajkowej, pogarda rządu dla mobilizacji społecznej oraz możliwość pracy zdalnej obywateli, którzy w ten sposób mniej dotkliwie odczuwają jej skutki, działają na korzyść strajkujących. Po obradach parytetowej komisji mieszanej, w czwartek 16 marca ma się odbyć głosowanie nad ostateczną wersją tekstu.
Źródła :